niedziela, 20 listopada 2016

Nie poddawaj się.

Czasami myślę sobie, jakby wyglądałoby nasze życie, nasza praca, gdyby Nela była otwarta na innych ludzi, psy, chętnie ćwiczyła i tak dalej. Gdy już długo nad tym się zastanawiam, tracę ochotę na ćwiczenie z nią i chcę wybrać najprostsze rozwiązanie - poddanie się. Byłaby zwykłym psem domowo-podwórkowym i spacerowym, obszczekującym wszystko co tylko możliwe i tyle - tak jak powiedzmy psy moich sąsiadów.


Jakoś na wiosnę tego roku miałam taki okres, zwyczajnie się poddałam, jedyne co robiłam z psem to wychodzenie na spacery i dawanie jej jeść, od czasu do czasu zabawa (przyznam się, że czasami mam takie dni, że najchętniej znów bym tak zrobiła, ale nadal walczymy). Nie wiem, ile to dokładnie trwało, ale wiem że był to czas stracony. Mogłyśmy przez ten czas wiele osiągnąć, a nie zrobiłyśmy nic, problemy się wręcz pogłębiły. Nela to nie jest idealny pies (z resztą - czy istnieją takie?), wręcz daleko jej do tego, jednak nie zmienia to faktu, że nie zamieniłabym jej na żadnego innego psa.
Trochę ponad 3 lata wspólnie spędzone nauczyły mnie cierpliwości i podejścia do niej, chociaż ciągle się tego uczę.


Rzadko kiedy potrafię przewidzieć jej zachowanie, potrafi jej odwalić. Jeszcze nigdy (i oby tak zostało) nie było poważniejszych konsekwencji jej zachowania, bo mimo wszystko umie się opanować. Czasami widzę że jest jej bardzo trudno, ale daje radę. Codziennie mnie zaskakuje, codziennie odkrywamy siebie na nowo. Dzisiaj gdy na spacerze gdy szłyśmy do lasu, jakiś dziad jechał za nami rowerem. Ja sobie myślę: no okej, zwykły rowerzysta. Nela na niego bardzo szczekała, jak na nikogo innego, trochę się zdziwiłam i pomyślałam "co jest kurde". Po chwili on postawił rower i zaczął za nami iść, ja się zlękłam ale mimo to szłam dalej. Za każdym razem gdy się odwracałam, on kucał i patrzył na jezioro (mamy las przy jeziorze). Później szli jacyś ludzie z psem i za nimi wyszłam z lasu. Wtedy przypadkowo spotkałyśmy moją koleżankę (którą Nela widziała z 2 razy), grzecznie szła obok mnie i no nie mam zarzutów do jej zachowania. A jak szłam z tą znajomą, to on pojechał za mną i do mnie "nie bój się k***a he he he", powiem Wam że to było mega dziwne, w takich chwilach cieszę się że mam psa "obronnego" haha :P


Trochę się rozpisałam nie na temat, przepraszam, przejdźmy do rzeczy i będę już kończyć. Post trochę bez ładu i składu, wybaczcie ale musiałam to z siebie gdzieś "wyrzucić".


Nela nauczyła mnie cieszyć się z małych rzeczy. Wielką radością dla mnie jest gdy przejdzie spokojnie obok rowerzysty, odwoła się podczas zabawy z innym psem czy gonieniem roweru, spokojnie przejdzie obok wielu ludzi na mieście, grzecznie przywita się z innym psem, położy mi zabawkę pod nogi.
Pokazuje mi to, że warto walczyć, ponieważ jeśli bardzo czegoś chcemy i robimy coś w tym kierunku, to pomału, małymi kroczkami, ale to się uda. I w to trzeba wierzyć.

Pozdrawiam,
Dominika & Nela


na koniec bonus; mina pt: "pańcia, co Ty to mnie wypisujesz?!" ;)

6 komentarzy:

  1. Przyznam, że kiedyś również miałam z tym problem. Może nadal mam, a może to tylko przejściowe lenistwo ;P. Nie zawsze się udaje i nie zawsze odnosimy sukcesy, ale jesteśmy tylko ludźmi i pracujemy z psami, które również czują, myślą i miewają gorszy okres. Raz będzie to 5 kroków do przodu, a raz dwa kroki w tył, ale tak jest ze wszystkim... każda pasja, czy też każdy cel to pięcie się w górę (mijając w międzyczasie różne przeszkody). Życzę wytrwałości, ogromu motywacji i tych małych (dużych również) osiągnięć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem coś o tym że nagle widzisz że twój burek nie chce coś robić. Niektórych to motywuje a niektórych załamuje. Ja bardziej należę do tej drugiej grupy. Przez ten rok szkolny od września z psem nie zrobiłam praktycznie nic , a moje wytłumaczenia są głupie "Bo dziś jest zimno", "bo dziś , bo dziś....". Choć od teraz odkąd zaczęłam pisać znów na blogu to daje mi jeszcze większą motywację , dzięki której mam nadzieję że uda mi się coś zrobić. Aż sama się czasami dziwie , że mam psa który ma takie dni w których może zrobić wszystko a ja to marnuje. Tak pewnie marnuje swego psa ale tego nie chcę. Od tego tygodnia chcę zacząć projekt " W 100dni" ale i również myślę nad "socjalprojekt". Mam nadzieję że się wszystko ułoży. Życzę wam i sobie powodzenia. <3

    http://skundlowani.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Też miewam takie czasy i przyznaję z przykrością, że coraz to częsciej. Mam mało czasu, a potem brakuje mi chęci. Mój Roy też nie przepada za obcymi, ale nie zawsze, z naciskiem nie zawsze czasem przechodzą obok mnie i niego ludzi i nic nie robi, a czasem nastawia uszy i ciągnie do nich nie obszczekuje, ale lepiej nie podchodzic i nie ryzykować. Znam to z psem obronnym, bardzo często szczególnie zimą chodzę na spacery około 19 i jest ciemno, więc taki psiak na smyczy to ulga :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No w końcu w nią wierzysz !!!!
    Nie poddawajcie się :D Trzymamy kciuko-łapki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie tracić nadziei, rozpisać dobry plan działania...i do roboty!
    Motywacji i sukcesów życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymamy za Was kciukołapki :) Nie poddawajcie się!

    daisysportingyork.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń