sobota, 22 października 2016

Zmiany...

Witajcie!
Zmieniła się nazwa bloga, adres, no i wygląd. Dlaczego? Dlatego, że stara nazwa była zwykła, prawie nic nie znacząca, "Cztery łapy, jeden nos" taka... nijaka. Długo myślałam jakby tu nazwać nasz blog, aż pewnego wieczoru wpadłam na pomysł "Małe kudłate". Myślę, że ta nazwa z nami zostanie, chociaż jeszcze wszystko się może zmienić. Zmienił się też adres bloga. A Wy co myślicie o tej metamorfozie? Podoba Wam się wygląd? Może coś zmienić? Chętnie poznam Wasze zdanie, piszcie w komentarzach! ;)


Nowa nazwa bloga jest, ale mamy również nową stronę na facebooku! Starej nie usuwam, zostawię sobie na pamiątkę, ale nie chcę już na niej pisać. Jest tam 1000 pustych polubień z udostępnień, nie ma za bardzo aktywności, nie podoba mi się sposób w jaki ją prowadziłam, więc jest nowa. Serdecznie Was wszystkich zapraszam do odwiedzania jej! A oto link: KLIK

Wszystko tak od nowa, a co to znaczy? A no... tutaj nie chodzi tylko o internetowe sprawy. Zaczynamy też od nowa z pracą. Nie będę owijać w bawełnę - wcześniej się obijałyśmy. Może i były spacery z innymi psami, czasami też zdarzały się wypady wśród ludzi, ale jednak nie było to tym czymś. Mamy konkretne plany w kwestii których będziemy próbować się zmienić, ale o tym za chwilę. Ten blog ma właśnie być dla mnie taką mobilizacją, kopem do dalszego działania, nie poddawania się. No i będę robić co tylko będę mogła, aby posty pojawiały się systematycznie (raczej co tydzień), były w miarę ciekawe - nie chcę Was tu zanudzić ;), z ładnymi zdjęciami no i od czasu do czasu jakieś recenzje, DIY i tym podobne.

                                          

                                  NAD CZYM BĘDZIEMY PRACOWAĆ?

Trochę tego będzie... Ale wszystko jest do zrobienia! No to zaczynamy.
Myślę, że naszym głównym problemem jest agresja w stosunku do obcych ludzi i psów. Owszem, zdarza się, że Nela od razu polubi i zaakceptuje nowo poznaną osobę czy psa, ale nie zdarza się to zbyt często. Będziemy teraz częściej z nimi się spotykać. Najgorzej jest jednak, gdy ktoś chce wejść do naszego domu czy na podwórko, skonsultuję się z behawiorystą i będziemy nad tym walczyć.
Następny problem to pilnowanie zasobów. Co prawda  nasze ćwiczenia dały jakieś rezultaty i zabawek już aż tak zacięcie nie pilnuje, ale z kośćmi jej nie przeszło. Jest problem również z tym, że Nela pilnuje... mnie. Gdy inny pies chce do mnie podejść, ona od razu na niego z warkiem (chyba, że zajmuje się czymś innym). To są nasze główne problemy. Jest jeszcze rzucanie się na rowerzystów, biegaczy, niektórych ludzi, ale to już zdarza się coraz rzadziej. Czasami zdarza się też takie coś, że gdy np. piesa zobaczy kogoś obcego na powiedzmy tarasie, strasznie szczeka, wtedy jest w amoku i gryzie co popadnie - zdarzyło się, że moją rękę. Nie mocno, nie do krwi - bo się opamiętała, ale to również nie jest pożądane zachowanie. Zwalczać będziemy też szczekanie - gdyby mogła to szczekała by cały dzień. Pies siedzi i szczeka. Stoi i szczeka. Leży i szczeka. No powiedzcie mi, ile można? Usłyszy jakiś podejrzany dźwięk na dworze, dzwonek telefonu czy szczekanie psów w telewizji to od razu musi dać o sobie znać. No cóż, taki urok niby yorka. ;) To by było na tyle z tych najpoważniejszych kłopotów. Poza tym będziemy wyrabiać sobie kondycję (chociaż śmiało Nela może przejść  15 km), musimy spalić trochę tłuszczyku który się nagromadził przez tą okropną pogodę, moją chorobę i dokarmianie przez babcię (taa...). Będziemy Was o każdym postępie poinformować, oraz gdy będzie już lepiej, ale tak naprawdę dużo lepiej, zrobimy podsumowanie tutaj na blogu. Mam nadzieję, że mi się uda - ale to czas pokaże.


Ale musi być też czas na przyjemności! Będziemy sobie ćwiczyć wszystko po trochu - frisbee, agility, rally-o, nosework - może jakiś sport nam się bardziej spodoba i zaczniemy coś robić poważniejszego w jego kierunku? ;) Jak dotąd ćwiczyłyśmy sobie wszystko "pseudo" - fri gumiakiem z trixie, ale powiem, że Nela bardzo to lubi! Agility przez hopki z patyka i cegieł, ale mam nadzieję, że na wiosnę będziemy już mieć lepszy torek. Mieszkamy dosłownie 10 minut od Annówki, byłam raz tam z Nelą przejść się po annówkowym lesie i jest tam cudownie, ale niestety do samego ośrodka raczej z psem tam nie pójdę, no bo jak... Bałabym się, że zrobiłaby coś nie fajnego. :P Chociaż w innym miejscu jest zupełnie inna, ale i tak mogłoby jej coś odwalić.
Myślimy też nad zakupem kennelu metalowego z zooplusa - ktoś ma? Polecacie? Pomógłby on jej w wyciszeniu się, myślę, że byłby dla niej bardzo przydatny.


 A równiutko za tydzień... Wystawa w Poznaniu! Będzie ktoś? :D Ja będę, na blogu pewnie pojawi się relacja. Nie wrócę stamtąd z pustymi rękoma - będzie trzeba przynieść coś pieskowi... Hehe, taka już nasza mania. Czaję się na pullera, ogólnie jakieś fajne zabawki i ładną obróżkę. <3






3 powyższe zdjęcia jeszcze z ciepłego lata... Tęsknimy i czekamy na wiosnę! Nie lubimy pogody takiej, jaka jest teraz - ciemno, szaro, pada, ogólnie jedna wielka chlapa. Nawet nie można wyjść poćwiczyć ani porobić zdjęcia. Nela twierdzi tak samo - nie lubi takiej pogody, spałaby całymi dniami (gdybym mogła to też bym spała!) i tak do cieplejszych pór roku. To by było na tyle, dziękuję Wam, że z nami jesteście i czytacie to! Naprawdę to jest ogromna motywacja.

Dominika&Nela

7 komentarzy:

  1. No w końcu Was znalazłam! ;D
    Witamy więc na nowej ścieżce! Życzę samych sukcesów i ogólnie rzecz biorąc wszystkiego dobrego. Wraz z ekipą będziemy śledzić Wasze kolejne losy :)

    Pozdrawiam,
    Rott'N'York

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja myślę że w końcu weźmiesz się PORZĄDNIE za tą Nele :D
    Pozdrawiamy :*
    J&D

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia, nagłówek bardzo mi sie podoba

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha i Was mam! Wreszcie Was znalazłam xD
    Powodzenia! Mamy z Daisy kciuki (i łapy) mocno zaciśnięte ;)

    daisysportingyork.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki za was!
    oj znam ten amok, Funy jak wpada w ten amok to gryzie wszystko co popadnie (zazwyczaj moje ręce, i mam całe w siniakach bo może nie dogryza się do krwi ale szczypie bardzo, bardzo mocno) i szkoda tylko że jak wgryzie się to tak trochę na dobre bo nie puszcza. szkoda też że z amoku nie wypada i siedzi przyczepiony do mojej ręki i nic nie może go odciągnąć bo on widzi tylko "tego psa".
    Ostatnio najadłam się ogromnego wstydu i strach bo jak chwycił goldena za fafla to nie chciał puścić nadal nie wiem co go do tego skłoniło ale jestem temu czemuś ogromnie wdzięczna a no i cieszę się że ten właściciel był dość daleko.
    Zmiany mi się jaj najbardziej podobają!

    OdpowiedzUsuń